W ramach jedenastej kolejki Energa Basket Ligi koszykarze Rawlplug Sokoła zmierzyli się z Suzuki Arką Gdynią. Spotkanie zakończyło się wynikiem 85:74 na korzyść zespołu z Łańcuta, który odniósł trzecie zwycięstwo w sezonie, drugie przed własną publicznością i pierwsze pod wodzą trenera Marka Łukomskiego.
– To był naprawdę ciężki mecz, trzeba było być skupionym całe 40 minut, realizować założenia taktyczne i po prostu wygrać ten mecz – mówił podczas konferencji prasowej trener Marek Łukomski, podkreślając znaczenie tego pojedynku. Domowych, nie zostało wcale zbyt wiele. – Musimy zatem grać o pełną pulę – dodał.
Sokół od początku spotkania postawił trudne warunki, wyszedł na parkiet z niezwykłą energią i zaangażowaniem. Kibice nieśli głośnym dopingiem – na tę rywalizację wyprzedano prawie wszystkie bilety.
– Wracając już na chłodno do meczu, mogę śmiało powiedzieć, że był to nasz najlepszy mecz pod względem jakości gry w koszykówkę. Oczywiście, popełniliśmy kilka błędów, przeciwnikowi zostało oddanych kilka łatwych piłek, ale jest to przecież gra błędów, a my w tym meczu popełniliśmy ich po prostu mniej. Widać w grze naszego zespołu, a przede wszystkim polskiej rotacji, że chyba na dobre przestawiliśmy się na granie w PLK i pokazujemy w każdym kolejnym meczu, że jesteśmy w stanie rywalizować z każdą drużyną – powiedział natomiast Mateusz Szczypiński, autor 14 punktów (4×3).
– Jeśli ktoś mówi, że to Suzuki Arka przegrała mecz, a nie Rawlplug Sokół wygrał, to albo nie oglądał meczu albo ma inne pojęcie o wygrywaniu. Od pierwszej minuty wyszliśmy mocno zmotywowani i postawiliśmy swoje warunki gry. Z każdą kwartą podkręciliśmy tempo gry, na co rywale nie mogli znaleźć po prostu odpowiedzi. Oczywiście, można mówić, że Arka zagrała na słabej skuteczności i tak dalej, ale to nie oznacza, że Sokół meczu nie wygrał, tylko Arka go przegrała. Dla nas każde zwycięstwo może być znaczące w kwestii walki o utrzymanie, a tym bardziej takie jak wczoraj z drużynami, które znajdują się w środku tabeli. Jakby nie patrząc, wygraliśmy 2 z 3 spotkań z drużynami wyżej rozstawionymi. Zważywszy na to, ile się dzieje u nas spraw poza sportowych, każdy próbuje robić co w jego mocy – począwszy od zarządu, kończąc na zawodnikach – żeby wyciągać z tego wszystko, co się da, czyli te ważne wygrane – ocenia koszykarz.
Początek meczu był wyrównany, ale w kolejnych odsłonach Sokół wypracował sobie przewagę, którą utrzymywał dokładnie 32 minuty i 8 sekund (najwyższe prowadzenie to 17 punktów). Duża w tym zasługa tercetu Sanders – Spencer – Szczypiński, który zdobył razem 60 punktów i trafiał w kluczowych momentach. Drużyna trenera Krzysztofa Szubargi w końcówce zaczęła punktować i odrabiać straty, ale było już za późno, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Sokół zanotował 18 punktów ze strat, 11 punktów z szybkiego ataku, a ławka dołożyła do tego 21 „oczek”. Miał też 44 zbiórki (do 40 rywala) oraz 15 asyst, a także 41,5 proc. skuteczności z gry.
– Ja osobiście cieszę się z tego, że jestem w stanie pomóc drużynie w odnoszeniu tych zwycięstw w aktywny i czynny sposób. Staram się wykorzystać swoje mocne strony i tym budować swoją pozycje wśród całej ligi, która – mam nadzieję – zacznie podchodzić do drużyny z Łańcuta na poważnie, o ile już tego nie robi – kończy Szczypiński.